Usługi Google obniżają pozycję wyników organicznych
Co pewien czas ma miejsce dyskusja na temat końca branży SEO (w ostatnim okresie pojawia się częściej), Google częściej „mataczy” coś przy algorytmie, więc powodów do dyskutowania jest więcej. Z ostatniego okresu było przy okazji personalizacji, wdrażania silnika Caffeine i doniesień z Financial Time na temat ręcznego manipulowania wynikami (szerzej na cezzy.pl: ręczne sterowanie wynikami wyszukiwania). Co prawda moim zdaniem prędzej SEO wykończy spam niż Google, ale to temat na inny post.
Co by nie pisać marka Google wyrosła na dostarczaniu odpowiedzi na zapytania użytkowników w postaci adresów stron. I tu (niestety albo stety) panuje przekonanie, że są one najbardziej wartościowe, dopóki to się nie zmieni Google będzie dominować (pewnie jeszcze sporo czasu po tym jakby się to zmieniło). Mnie bardziej zastanawia od strony SEO tendencja wzrostowa „do odcinania kuponów”, czyli zajmowanie miejsca w wynikach przez płatne / bezpłatne usługi Google. Powoduje to coraz niższą pozycję na pierwszej stronie wyników organicznych, czyli tych, które najbardziej interesują branżę SEO.
Google Adwords
Sztandarowy produkt Google i zgodnie z oficjalnym stanowiskiem jedyny, na którym zarabiają pieniądze. Oferują sporo darmowych usług, dobrej, jakości i z czegoś muszą żyć (biorąc pod uwagę analizy zarabiają całkiem nieźle). No właśnie i to zdaje się być niewystarczające, gdyż Adwords ewoluuje. Początkowo
- upodobniło się trochę do wyników organicznych (zmiana tła z niebieskiego na blado-żółte),
- rozrosło się (nad wyniki organiczne),
- ostatnio powiększa swoją objętość (adresy do mapek, numery telefonów i dodatkowe linki do podstron).
Rzecz jasna podyktowane jest to troską o reklamobiorców i zwiększeniem możliwości reklamowania swoich produktów (płacą, wymagają, niech im będzie). Mało się natomiast wspomina o fakcie, że więcej miejsca zajmowanego przez Adwords to większa klikalność i zarobki Google.
Google Places
Można by tą usługę zaliczy do wyników organicznych, choć są dwa aspekty, które warto dodać. Pierwszy to ograniczenie korzystania z usługi, trzeba mieć numer telefonu i adres. Powoduje to, że ta usługa jest głównie skierowana do firm, jako możliwość promocji swojego biznesu. Można założyć, że przy wyszukaniach lokalizacyjnych taka forma prezentacji jest lepsza, niż zwykłe odnośniki (choć patrząc czasem w wyniki można się nad tym zastanawiać). No i dyskusyjna jest ta kwestia filtrowania nie firmowych stron, mogą one zawierać lepszą treść np. opisy atrakcji turystycznych w danym mieście itp.
Brand Recognition
Tutaj to niestety ewidentny przypadek mieszania się Google w zawartość wyników organicznych. O ile rozumiem zajmowanie przez daną markę pierwszego miejsca w Google, czy to przez moc strony, czy to przez dużą wartość przypisywaną takiej domenie przez algorytm. Natomiast ręczne umieszczenie witryny danej marki (Apple) na 7 z 10 pozycji to już hmm … Szczególnie, że cała sprawa odbywa się manualnie przez pracowników Google, mając na celu chronienie wyników przed sztucznym pozycjonowaniem.
Dywagować o intencjach i o tym, co lepsze można by długo, dane o preferencjach kliknięć użytkowników posiada Google i raczej ich nie udostępni. Zastanawia jednak fakt szczególnej ochrony i to w formie oddania praktycznie całego ruchu (na dane zapytanie) do dyspozycji danej firmy. O tym, że ruch z wyszukiwarki to nie tylko przekazywanie informacji i popularność, ale też pieniądze wie każdy, kto zajmuje się SEO. I tu Google wyraźnie zdecydował, kto i jaki kawałek ma mieć z tego tortu.
Wpływ na statystyki odwiedzin
To ten praktyczny aspekt działań, które Google wprowadza w wynikach wyszukiwania. W sumie to ma największy wpływ na pozycjonowanie – jaki ruch na stronę generują wyniki organiczne. Im niższa liczba odwiedzin tym niższe nakłady na SEO, nie wyobrażam sobie, żeby ktoś wydawał pieniądze na pozycjonowanie strony, zyskując w zamian niewielką ilość odwiedzin.
Po wprowadzeniu Brand Recognition, dla stron związanych z marką (przykład Apple) przypada 83 – 86% ruchu. Dla stron niezwiązanych z marką z pierwszej dziesiątki wyników 5 – 7% (pozycje 8 – 10), pozostałe 7 – 12% to strony z dalszych miejsc. Dla słów iPhone i Macbook jest już lepiej domena Apple dla pierwszego zabiera trzy wyniki dla drugiego dwa, więc jest i miejsce na opinie i na handel.
Jeżeli chodzi o Google Places to dane na temat zbierania kliknięć mam niewielkie. Z tego, co zaobserwowałem jedna pozycja przy mapce zbiera około 0,5 – 1% odwiedzin. Dane porównywałem w odniesieniu do prognozy wyszukań w KeywordTool i statystyk Analytis. Jakkolwiek byłyby one przybliżone linki z mapki mogą zabierać od 3 do 5% z całego ruchu na dane słowo. Oczywiście dotyczy to tylko zapytań związanych z lokalizacją.
Na koniec usługa, która przechwytuje najwięcej ruchu z zapytań, czyli Google Adwords. Tutaj też ciężko o miarodajne wyniki, prowadziłem kampanię z CTR około 2% a prowadziłem też takie, co zgarniały 20%. Bardzo dużo zależy od słów kluczowych – bliżej oferowanego produktu / usługi i nastawienia wyszukującego na zakup / poszukiwanie informacji. Przyjmując, że pozycja pierwsza w Adwords może zebrać do 20% to całość linków sponsorowanych spokojnie może dociągnąć do 30% – jedna trzecia.
Podsumowanie – usługi Google
W większości postów, jeżeli piszę o działaniach Google, to prezentuję stanowisko – ich piaskownica ich zabawki. W sumie niezależnie od przekształceń strony z wynikami i aktualizacji algorytmu, pozwalają branży SEO sporo zarobić na popularności swojej wyszukiwarki. To, że próbują to ograniczać lub część tego przejmować też uważam za ich pełne prawo, dalej uważam, że wyszukiwarka to nie jest dobro społeczne, choć wpływa na przekaz informacji w sposób ogromny.
Razi mnie jednak podpieranie wszystkich swoich działań dobrem użytkowników, troską o to i owo i naginaniem (łamaniem ?) pewnych zasad, które propagują. Mają zbyt duże pole do manipulacji, żeby być wątpliwym moralnie. Z drugiej strony, nie oszukuję się za bardzo, wystarczy popatrzeć, co głównie liczy się w dzisiejszym świecie. Przy takich pieniądzach i władzy (wpływ na to co się pokazuje w wynikach) o zachowanie bezstronności bywa ciężko.
Moim zdaniem Google w pewien sposób jest dobrem publicznym, szczególnie gdy urosło do takiego symbolu dzięki publicznym użytkownikom. Zarabiają na tym – okey, ale zasady powinny być.
Moim zdaniem jak na razie są w porządku, nawet oddalając wyniki brandingowe typu wpisy o marce, na rzecz samej strony marki. Po pierwsze strona sporej marki powinna być swoistym centrum klienteli, po drugie i tak królują zapytania longtailowe – więc pozycjonerzy nie stracą.
A to rozpychanie pierwszego widoku ma na celu nieco przeniesienie uwagi użytkowników (z czasem) w dół strony, a w ostateczności nawet może na 2 stronę. Jak ktoś na brandowe zapytanie znajdzie 7 wyników danej marki, to zerknie jednak na drugą podstronę. I chyba o to Google chodzi, by nieco przeciągnąć użytkowników dalej w ich strukturze…
Przyjmując, że Google to dobro publiczne to nie wyobrażam sobie sytuacji kiedy społeczeństwo wpływa na zasady działania. Demokracja jakoś w tym przypadku mnie nie przekonuje, szczególnie, że te osoby (pozycjonerzy), które tak głośno mówią o zasadach na tym zarabiają. A Google urosło dzięki pomysłom i jakości wyników, użytkownicy przyszli bo tego potrzebowali.
A co do brandingu to obawiam się, że oddanie tego w ręce konkretnych osób może prowadzić do nadużyć. Jeżeli byłby to element algorytmu i to wpływałoby na zmianę to ok, ale tak to zdanie konkretnej osoby wpływa która strona jest a która nie jest marką (interpretacja zasad).
Ci bardziej świadomi przeniosą się w dół, Ci leniwi będą klikać w to co widzą. Oczywiście to wybór każdego użytkownika w jaki sposób szuka. Patrząc na to ile osób nastawia się na wygodę i bezmyślność to wg. mnie większość osób zostanie na pierwszej stronie. No ale to pokaże czas.